Maj to czas, gdy truskawki pojawiają się na straganach, w sklepach i na polach. Ale czy konsumenci wiedzą, co tak naprawdę kryje się pod ich soczystą, czerwoną skórką? Najnowsze analizy laboratoryjne nie pozostawiają złudzeń: obecność pestycydów to problem niezależny od miejsca zakupu. Czy w takim razie warto dopłacać za owoce „prosto od rolnika”? Sprawdziliśmy.
Truskawki pod lupą: jak wypadły próbki z różnych źródeł?
Specjalistyczne laboratoria zbadały próbki truskawek pochodzących z czterech głównych źródeł: dyskontów spożywczych, lokalnych targowisk, przydrożnych punktów sprzedaży i gospodarstw rolnych. Analizy dotyczyły obecności ponad 500 związków aktywnych stosowanych w ochronie roślin, głównie pestycydów.
Wyniki? W owocach z marketów wykryto od trzech do siedmiu różnych substancji ochronnych. Truskawki z targowisk zawierały ich nieco mniej, ale nadal obecne były ślady sześciu różnych związków. Zaskakujące okazały się wyniki próbek zebranych od producentów indywidualnych i okazało się, że nawet w nich znaleziono pozostałości pięciu pestycydów.
„Prosto od rolnika” nie zawsze oznacza „bez chemii”
Powszechnie panuje przekonanie, że owoce kupowane bezpośrednio od rolnika są czystsze, zdrowsze i mniej przetworzone. Choć często lepsze pod względem smaku i świeżości, nie zawsze są one wolne od chemicznych środków ochrony roślin. Wynika to z faktu, że także mniejsi producenci sięgają po dozwolone w rolnictwie środki ochrony, szczególnie w trudnych sezonach z wysoką presją szkodników i chorób grzybowych.
Jednak trzeba podkreślić: żadne z badanych próbek, niezależnie od źródła, nie przekraczały obowiązujących norm bezpieczeństwa. Owoce pozostają zatem legalne i dopuszczone do obrotu. Problemem nie jest więc samo stężenie, lecz długofalowy efekt kumulacji substancji w organizmie konsumenta.
Eko? Tylko z certyfikatem
Prawdziwie wolne od pestycydów truskawki znajdziemy wyłącznie w certyfikowanych gospodarstwach ekologicznych. Rolnicy uprawiający zgodnie z wymogami ekologii nie mogą stosować chemicznych środków ochrony roślin – nawet tych dopuszczonych w tradycyjnych uprawach.
Jednak także tutaj warto zachować czujność. „Eko” nie zawsze oznacza to samo, co „bezpieczne” – bez odpowiednich oznaczeń i certyfikatów (np. Euroliść lub PL-EKO) trudno mieć pewność, że owoce rzeczywiście spełniają ekologiczne standardy.
Jak ograniczyć ryzyko? Praktyczne porady dla konsumentów
Jeśli nie mamy dostępu do eko-plantacji, a zależy nam na ograniczeniu spożycia pozostałości pestycydów, warto stosować kilka prostych zasad:
Mycie w wodzie z sodą oczyszczoną – usuwa część zanieczyszczeń z powierzchni owoców.
Obieranie szypułek dopiero po umyciu – zapobiega wnikaniu zanieczyszczeń do wnętrza.
Kupowanie od sprawdzonych, lokalnych producentów – rolnicy, którzy budują markę jakości, częściej stosują zrównoważone metody uprawy.
Wnioski: świadomość konsumenta ma kluczowe znaczenie
Pestycydy są elementem współczesnego rolnictwa – zarówno tego wielkoobszarowego, jak i rodzinnego. Nie sposób całkowicie ich uniknąć, ale możemy ograniczać ich obecność na naszych talerzach poprzez świadome wybory. Dziś już nie wystarczy zapytać, „skąd są te truskawki?”. Trzeba zapytać: „jak były uprawiane?”.

