W Bieszczadach narasta niepokój. Coraz więcej mieszkańców zgłasza, że niedźwiedzie brunatne zbliżają się niebezpiecznie blisko domów. Ludzie boją się o swoje bezpieczeństwo, a lokalne władze zaczynają rozważać różne scenariusze – w tym nawet odstrzał redukcyjny.
Niedźwiedzie podchodzą pod domy
Zgłoszeń o obecności dzikich zwierząt przybywa. Mieszkańcy opowiadają, że niedźwiedzie pojawiają się nocą przy zabudowaniach, przeszukują śmietniki, a nawet próbują wejść na posesje. W niektórych przypadkach doszło do uszkodzenia ogrodzeń i zniszczenia mienia.
Czy będzie odstrzał?
Choć żadne decyzje jeszcze nie zapadły, temat odstrzału niedźwiedzi zaczął być poważnie brany pod uwagę. Władze analizują sytuację, biorąc pod uwagę zarówno bezpieczeństwo ludzi, jak i ochronę przyrody. Odstrzał byłby ostatecznością, dopuszczalną tylko wtedy, gdy zwierzęta rzeczywiście stanowią bezpośrednie zagrożenie.
Co mówią przepisy?
Zgodnie z obowiązującym prawem, możliwe jest przeprowadzenie odstrzału redukcyjnego, jeśli zwierzę zagraża ludziom lub gospodarstwom. Decyzję podejmuje się jednak indywidualnie i tylko po uzyskaniu opinii specjalistów i służb ochrony środowiska.
Inne możliwe rozwiązania
Zamiast radykalnych kroków, samorządy i leśnicy rozważają łagodniejsze metody:
- monitoring niedźwiedzi przy użyciu fotopułapek,
- stosowanie sygnałów dźwiękowych i innych form odstraszania,
- kampanie informacyjne dla mieszkańców.
Celem tych działań jest ograniczenie kontaktów ludzi z dzikimi zwierzętami bez potrzeby eliminowania ich ze środowiska.
W Bieszczadach narasta napięcie wokół obecności niedźwiedzi w pobliżu zabudowań. Choć odstrzał nie został jeszcze zatwierdzony, rośnie presja społeczna na podjęcie zdecydowanych działań. Władze zapewniają, że priorytetem jest bezpieczeństwo mieszkańców, ale również ochrona przyrody i rozważenie wszystkich możliwych alternatyw.

