Polski rynek bydła notuje kolejny wzrost cen – tym razem najbardziej zauważalny w przypadku jałówek. W niektórych punktach skupu ich cena wzrosła o 1 zł/kg wagi żywej. Co stoi za tą zmianą? Czy to początek trwałego trendu, czy chwilowa korekta? Sprawdzamy, co mówią rolnicy i eksperci.
Jałówki znów drożeją
W ostatnim tygodniu skupujący oferowali średnio od 8,20 do nawet 10,20 zł/kg za jałówki w klasie R. W niektórych lokalizacjach różnice względem poprzedniego tygodnia wynosiły nawet 1 zł/kg. Podwyżki objęły również byki i krowy, choć w mniejszym stopniu – ich ceny wzrosły o 20–60 groszy.
Wzrosty odnotowano w większości województw, zwłaszcza w regionach o dużej koncentracji hodowli bydła mięsnego. Zdaniem niektórych przetwórców to odpowiedź na większe zapotrzebowanie ze strony rynku unijnego oraz ograniczoną dostępność dobrej jakości żywca.
Rynkowe uwarunkowania i czynniki cenotwórcze
Dlaczego ceny rosną właśnie teraz? Głównym czynnikiem jest zwiększony popyt ze strony eksporterów. Polska wołowina, szczególnie ta wyższej klasy, znajduje nabywców głównie w Europie Zachodniej. Tam rośnie zainteresowanie mięsem sezonowanym, a to oznacza większe zapotrzebowanie na jałówki i byki o odpowiedniej masie.
Dodatkowo wpływ mają:
- mniejsza podaż zwierząt w obrocie,
- wyższe koszty produkcji (pasza, energia, paliwo),
- wahania kursów walut, wpływające na opłacalność eksportu,
- sezonowy spadek ubojów w niektórych krajach UE.
Wszystko to składa się na sytuację, w której rolnicy mogą przez chwilę odetchnąć – choć wzrost cen to wciąż tylko częściowe zrekompensowanie poniesionych kosztów.
Opinie z terenu: „W końcu coś drgnęło”
Z sondy przeprowadzonej przez Tygodnik Rolniczy wynika, że hodowcy ostrożnie przyjmują te zmiany. Ceny są lepsze niż kilka tygodni temu, ale wciąż nie gwarantują wysokiej rentowności.
Rolnicy zwracają uwagę, że:
- wciąż trudno przewidzieć, czy trend się utrzyma,
- koszty chowu są rekordowo wysokie,
- wiele gospodarstw balansuje na granicy opłacalności.
Niektórzy decydują się na sprzedaż zwierząt wcześniej, obawiając się spadku cen po wakacjach. Inni z kolei czekają na dalsze wzrosty – licząc na korzystne kontrakty eksportowe jesienią.
Co dalej z cenami?
Choć obecne wzrosty są pozytywnym sygnałem, eksperci studzą emocje. Rynek wołowiny w Polsce i Europie jest bardzo zmienny i podatny na czynniki zewnętrzne. Dużo zależy od sytuacji geopolitycznej, polityki handlowej Unii Europejskiej oraz kosztów produkcji.
Dodatkowym zagrożeniem może być:
- presja ze strony dużych sieci handlowych,
- niestabilność kursów euro i dolara,
- ewentualne zmiany w unijnych przepisach dotyczących dobrostanu zwierząt.
Dlatego analitycy sugerują, by nie podejmować decyzji o zwiększaniu produkcji wyłącznie na podstawie chwilowego wzrostu cen.
Podsumowanie: optymizm z nutą ostrożności
Ceny żywca idą w górę, co dla hodowców bydła oznacza chwilowe wytchnienie w trudnych realiach produkcji. Podwyżki jałówek i byków dają nadzieję na odbudowę budżetów i chociaż częściowe wyrównanie wcześniejszych strat, ale nie zdejmują z barków hodowców ciężaru długofalowych bolączek sektora. Wysokie koszty pasz, energii, pracy czy weterynarii wciąż determinują opłacalność produkcji. Brakuje też stabilnych ram wsparcia – zarówno tych krajowych, jak i unijnych. Dlatego choć wielu gospodarzy liczy, że obecna dobra passa potrwa przynajmniej do jesieni, to jednocześnie nikt nie łudzi się, że rynek bydła nagle stanie się przewidywalny. W tej branży jedyną stałą jest zmienność.
źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/kor-rolnictwo-wiejskie-%C5%BCycie-1326325/
Anna Miller

