Hodowcy bydła w Polsce liczyli, że restrykcje związane z chorobą niebieskiego języka zostaną złagodzone. Niestety, Ministerstwo Rolnictwa jasno wskazało, że nie ma na to podstaw. Oznacza to dalsze problemy dla rolników związane z handlem zwierzętami i dodatkowymi kosztami utrzymania stada.
Apel rolników o zniesienie ograniczeń
Krajowa Rada Izb Rolniczych wniosła do ministerstwa o rezygnację z obowiązujących stref ograniczeń. Rolnicy argumentują, że choroba nie rozprzestrzenia się już w takim tempie, a przepisy blokują sprzedaż i generują niepotrzebne wydatki. Ich zdaniem sytuacja wymaga ponownej oceny, zwłaszcza że w wielu regionach nie odnotowano nowych przypadków.
Dlaczego nie można znieść stref?
Ministerstwo przypomina jednak, że decydują tu przepisy unijne. Aby znieść ograniczenia, konieczne jest utrzymanie 24-miesięcznego okresu nadzoru, w którym nie pojawi się żadne nowe ognisko choroby. Tymczasem w Polsce wykryto aż siedem ognisk w 2024 roku i cztery kolejne w 2025 roku. Ostatnie z nich odnotowano 10 lipca, co oznacza, że odliczanie czasu trzeba zacząć od nowa.
Co dalej z hodowcami?
Dla rolników oznacza to dalsze trudności. Wciąż obowiązują restrykcje dotyczące przemieszczania zwierząt, co komplikuje handel i wpływa na opłacalność produkcji. Choć choroba nie jest groźna dla ludzi i nie przenosi się bezpośrednio między zwierzętami, to przez fakt, że roznoszą ją owady, walka z nią wymaga ścisłych procedur i konsekwentnego nadzoru.
źródło zdjęcia: pixabay

