W gospodarstwach rolnych życie toczy się rytmem natury, ale choroba czy wypadek zwierzęcia nie zna kalendarza. Nagła interwencja weterynaryjna to często wyścig z czasem – i z kosztami. Dlatego wiadomość o planowanych dopłatach do nagłych wizyt weterynarza w 2025 roku wywołała niemałe poruszenie na wsi. To długo wyczekiwana zmiana, która może realnie odciążyć hodowców.
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi poinformowało o rozpoczęciu konsultacji przepisów, które mają wprowadzić system wsparcia finansowego dla rolników zmuszonych do skorzystania z usług weterynaryjnych poza standardowymi godzinami pracy gabinetów. Projekt zakłada, że koszty takich interwencji będą częściowo refundowane przez państwo.
To zmiana o dużym ciężarze symbolicznym – pierwszy raz w tak wyraźny sposób państwo przyznaje, że dobrostan zwierząt to nie tylko kwestia etyki, ale i realnych nakładów finansowych, jakie ponoszą hodowcy. Jak podkreślają przedstawiciele izb rolniczych, do tej pory koszty nagłych wizyt weterynaryjnych – często realizowanych nocą, w weekendy czy w święta – spadały w całości na barki gospodarza. Ceny za interwencje „po godzinach” potrafią sięgać kilkuset złotych.
Zgodnie z projektem, refundacja miałaby przysługiwać:
- rolnikom prowadzącym zarejestrowaną działalność hodowlaną
- w przypadkach wymagających nagłej interwencji lekarza weterynarii (np. poród, skręt żołądka, urazy kończyn),
- po spełnieniu kryteriów formalnych (np. dokumentacja interwencji, zgłoszenie do ARiMR).
Wysokość refundacji nie została jeszcze precyzyjnie określona, ale mówi się o pokryciu od 50% do 80% kosztów wizyty. Co istotne – refundacją mają zostać objęte nie tylko interwencje dotyczące bydła czy trzody chlewnej, ale również owiec, kóz, koni, a nawet alpak i zwierząt futerkowych, jeśli stanowią część działalności zarejestrowanej w ewidencji producentów.
Przedstawiciele Krajowej Rady Izb Rolniczych nie ukrywają zadowolenia, ale apelują o szybkie i jasne zasady rozliczeń. – Pomoc musi być prosta jak linia między stajnią a lecznicą – komentuje obrazowo jeden z członków KRIR. – Biurokracja nie może być dłuższa niż sama wizyta weterynarza.
System dopłat ma być testowany pilotażowo w kilku województwach już pod koniec 2025 roku, a od 2026 objąć cały kraj. Ministerstwo zapowiada także kampanię informacyjną i współpracę z lekarzami weterynarii, by system działał sprawnie i bez nadmiernych formalności.
Eksperci podkreślają, że to krok w dobrym kierunku – nie tylko wspierający ekonomicznie rolników, ale także motywujący do szybkiej reakcji w sytuacjach zagrożenia zdrowia zwierząt. – Jeśli refundacja pomoże uniknąć zwłoki, to zyska i zwierzę, i gospodarz – zauważa prof. Krystyna Kwiecińska z Uniwersytetu Przyrodniczego.
Z punktu widzenia wsi to decyzja nie tylko ekonomiczna, ale i społeczna. Bo tam, gdzie koń chory, gospodarz nie śpi. I dobrze, by nie musiał jeszcze liczyć monet przy świetle latarki, zanim zadzwoni po weterynarza.
Justyna Walewska

