W polskich fermach drobiu zapanował niepokój – rzekomy pomór drobiu, znany również jako choroba Newcastle (ND), rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie. Tylko w ostatnich dniach potwierdzono aż trzy nowe ogniska na Mazowszu, w gminie Bieżuń. Łącznie zagrożonych jest ponad 182 tysiące ptaków, w tym zarówno brojlery, jak i nioski.
Od początku 2025 roku w wyniku walki z chorobą wybito już niemal 4 miliony sztuk drobiu – i to tylko w dużych, komercyjnych hodowlach. Do tego dochodzą straty w małych, przydomowych gospodarstwach. Skala problemu jest więc ogromna i może odbić się nie tylko na branży drobiarskiej, ale też na całym rynku spożywczym.
Co to za choroba?
Rzekomy pomór drobiu to wyjątkowo zaraźliwa wirusowa choroba ptaków. Wywołuje ją paramyksowirus typu I. Choroba atakuje błyskawicznie – ptaki zarażają się wzajemnie niemal natychmiast, a objawy są bardzo poważne:
- duszności, trudności z oddychaniem,
- zaburzenia neurologiczne,
- gwałtowny spadek nieśności,
- nagłe padnięcia nawet całych stad.
U młodych kurczaków śmiertelność bywa bliska 100%, co czyni tę chorobę jednym z największych zagrożeń dla hodowli drobiu w Europie.
Co robi państwo?
Wokół ognisk choroby natychmiast wyznaczane są strefy zapowietrzenia i zagrożenia – w promieniu 3 oraz 10 kilometrów. Na fermach, gdzie wykryto wirusa, wszystkie ptaki muszą zostać uśmiercone. Pomieszczenia i sprzęt są dezynfekowane, a ruch wokół tych obszarów – surowo ograniczony.
Władze weterynaryjne wprowadziły też obowiązkowe środki bezpieczeństwa w całym kraju, w tym dla najmniejszych hodowli. Obowiązują m.in. nakaz noszenia odzieży ochronnej, zakaz wypuszczania drobiu na wybieg oraz zakaz wprowadzania zewnętrznych osób do kurników.
Skutki gospodarcze i zagrożenia
Straty dla hodowców są potężne – nie tylko ze względu na konieczność likwidacji stad, ale też z powodu ograniczeń w handlu. Istnieje ryzyko, że inne kraje wprowadzą zakazy importu polskiego drobiu, co dla eksportu – jednej z ważniejszych gałęzi naszej gospodarki rolnej – byłoby poważnym ciosem.
Równie poważny jest problem dla małych, przydomowych gospodarstw. Rzekomy pomór drobiu nie wybiera – równie groźny jest dla ferm przemysłowych, jak i dla kur biegających po podwórku. Każdy hodowca, niezależnie od skali działalności, musi przestrzegać zasad bioasekuracji.
Jak się chronić?
Eksperci przypominają, że najskuteczniejszym narzędziem w walce z chorobą jest prewencja. Co należy robić?
- Szczepić drób zgodnie z zaleceniami weterynarzy,
- Regularnie dezynfekować sprzęt i budynki,
- Ograniczać dostęp osób postronnych do zwierząt,
- Monitorować stado i natychmiast zgłaszać wszelkie podejrzane objawy.
Rzekomy pomór drobiu to nie tylko wyzwanie dla rolników, ale realne zagrożenie dla całego sektora rolno-spożywczego. W obliczu rozprzestrzeniającej się choroby kluczowa staje się odpowiedzialność każdego hodowcy – zarówno dużego producenta, jak i właściciela kilku kurek na wsi. Tylko wspólne działania i przestrzeganie rygorystycznych zasad mogą zahamować ten niebezpieczny wirus.

