Jesień w polskich lasach to nie tylko rykowisko jeleni i szelest opadających liści, ale także wyjątkowy moment, kiedy myśliwi, leśnicy i miłośnicy tradycji zbierają się, by oddać hołd swojemu patronowi. Hubertus – święto świętego Huberta – to wydarzenie, które choć ma korzenie sięgające średniowiecza, wciąż żywo pulsuje w rytmie współczesnej polskiej wsi i kultury łowieckiej. To dzień, w którym polowanie zamienia się w ceremonię, a knieja – w scenę pełną symboli.
Święty Hubert – od wizji do patronatu
Legenda głosi, że młody książę Hubert z rodu Merowingów, znany z zamiłowania do łowów, podczas jednego z polowań natknął się na jelenia z krzyżem w porożu. Wstrząśnięty tym widokiem, porzucił hulaszczy tryb życia i poświęcił się Bogu, zostając później biskupem Liège. Z czasem stał się patronem myśliwych, leśników i jeźdźców – postacią, której duchowe przesłanie wybrzmiewa do dziś w formie uroczystego Hubertusa.
Hubertus w polskiej tradycji
Na naszych ziemiach obchody Hubertusa mają długą i barwną historię. Jeszcze w czasach Rzeczypospolitej szlacheckiej łowy odbywały się z wielką pompą, a wspólne polowanie stanowiło ważny element życia dworskiego. Z biegiem lat, zwłaszcza w okresie powojennym, Hubertus zyskał wymiar bardziej wspólnotowy i symboliczny. Współcześnie to nie tylko święto myśliwych, ale i lokalnych społeczności – okazja do spotkania, wspólnego świętowania, prezentacji dorobku kulturowego i kulinarnego.
Polowanie? Tak, ale ceremonialne
Centralnym punktem Hubertusa jest tzw. pogoń za lisem – symboliczna gonitwa konna, w której „lisem” jest jeździec z przypiętą kitą lisiego ogona. To widowisko przyciągające nie tylko pasjonatów koni, ale też całe rodziny, dla których jest to często jedyna okazja, by zobaczyć tradycyjne stroje myśliwskie, usłyszeć sygnały łowieckie i poczuć atmosferę dawnych dworów.
Na wielu hubertowskich wydarzeniach nie może też zabraknąć mszy świętej w intencji myśliwych i leśników, sygnałów myśliwskich odegranych na rogach, ślubowania nowo przyjętych członków kół łowieckich czy wspomnień o tych, którzy „odeszli do krainy wiecznych łowów”.
Więcej niż łowiectwo – kultura i smak
Hubertus to także coraz częściej święto kulinariów. Regionalne festyny i konkursy kulinarne, takie jak „Myśliwskie Smaki Lubelszczyzny”, pokazują, że tradycje łowieckie można smakować dosłownie. Dzik z kaszą, pasztet z zająca, kiełbasa z jelenia, a do tego dereniówka lub pigwówka – wszystko to wpisuje się w rytuał wspólnego biesiadowania. Takie inicjatywy przyczyniają się do zachowania dziedzictwa kulinarnego i promowania zrównoważonego korzystania z zasobów leśnych.
Święto, które żyje
W dobie cyfryzacji i urbanizacji, Hubertus może wydawać się reliktem przeszłości. Ale nic bardziej mylnego – jego odrodzenie w ostatnich latach to dowód na to, że potrzeba rytuału, wspólnoty i bliskości z naturą jest wciąż żywa. To także przestrzeń, w której spotykają się różne pokolenia – młodzi adepci łowiectwa i starzy mistrzowie kniei, kucharze regionalni i pasjonaci dzikiej kuchni, mieszkańcy wsi i goście z miast.
Hubertus to święto z historią, która nie kończy się w podręcznikach, lecz żyje na polanach, w zapachu dziczyzny i brzmieniu rogu myśliwskiego. To opowieść o człowieku i naturze, o odpowiedzialności i szacunku wobec dzikiego świata. I jak mówi stara maksyma łowiecka – darz bór – niech trwa, bo niesie w sobie więcej niż tylko echo strzału: niesie pamięć, wspólnotę i smak tradycji.
źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/jele%C5%84-%C5%82ania-natura-okrutny-ssaki-5393082/
Anna Miller

