Odpady rolnicze to nie tylko resztki pożniwne czy wyeksploatowane folie – to dziś jeden z bardziej drażliwych tematów, z jakimi mierzy się współczesne rolnictwo. Choć gospodarstwa produkujące żywność są źródłem ogromnej ilości materiałów odpadowych, system ich zagospodarowania wciąż przypomina bardziej łataną płachtę niż zrównoważoną strukturę. Rok 2025 przynosi nowe stawki, stare problemy i coraz większe napięcia wokół kosztów utylizacji.
Rosnące koszty – efekt skali i selektywności
Zgodnie z aktualnymi wycenami, za odbiór i utylizację 1 tony folii rolniczej trzeba dziś zapłacić około 1400 zł – i to bez kosztów transportu, które są wyceniane osobno, często w granicach 200–400 zł za kurs. Siatki i sznurki to kolejne 1200–1400 zł za tonę, a zużyte opakowania po nawozach, które wymagają specjalnej segregacji i kwalifikacji jako odpady niebezpieczne, potrafią kosztować jeszcze więcej – nawet do 2000 zł za tonę.
Gospodarstwa, które jeszcze kilka lat temu zbywały odpady za symboliczną opłatą, dziś muszą się liczyć z obciążeniem, które realnie wpływa na rentowność produkcji. Zmiana klasyfikacji niektórych odpadów, np. opakowań po środkach ochrony roślin, sprawia, że wiele firm przestało je przyjmować w ramach standardowych usług.
Dla kogo obowiązek, a dla kogo problem?
Zgodnie z obowiązującym prawem, rolnik jest odpowiedzialny za odpady, które wytwarza – i to bez względu na ich rodzaj. W praktyce oznacza to konieczność przechowywania ich w sposób bezpieczny oraz przekazania ich do uprawnionego podmiotu. Problem w tym, że takich podmiotów nie jest wiele, a na terenach wiejskich ich liczba jest wręcz znikoma. Dochodzi do absurdalnych sytuacji, w których koszt dojazdu przewyższa wartość usługi.
Wielu rolników próbuje ratować się przez wspólne zamówienia – łącząc siły z sąsiadami i dzieląc koszty transportu. To jednak rozwiązanie tymczasowe i nie zawsze dostępne. Inną drogą są programy dopłat do utylizacji, ale ich budżety są ograniczone, a nabory rzadkie. W efekcie część odpadów trafia… gdzie popadnie – do rowów, dołków i nielegalnych składowisk.
Czas na systemowe porządki
Nie brak głosów, że rolnictwo zostało pominięte w krajowej polityce odpadowej. Choć gospodarstwa produkują coraz więcej śmieci przypominających te komunalne, nie mogą korzystać z takich samych mechanizmów odbioru. Do tego dochodzi rosnąca liczba regulacji – od obowiązku prowadzenia ewidencji po konieczność posiadania numeru BDO – co dla mniejszych gospodarstw staje się barierą nie do przeskoczenia.
Zielona transformacja, promowana na poziomie Unii Europejskiej, w praktyce często uderza w tych, którzy mają najmniej środków na inwestycje w recykling. Mimo że rolnictwo ma być elementem gospodarki obiegu zamkniętego, brakuje spójnych, dostępnych narzędzi, które pozwoliłyby realizować te założenia bez nadmiernego obciążenia finansowego.
Co dalej? Szansa w współpracy i cyfryzacji
Eksperci zwracają uwagę, że ratunkiem może być lokalna współpraca i cyfrowe narzędzia do zarządzania odpadami. Coraz więcej gmin i związków międzygminnych myśli o systemie zbiórek mobilnych, które cyklicznie obsługiwałyby tereny wiejskie. Wdrażane są też platformy internetowe łączące rolników z firmami odbierającymi odpady – na zasadach podobnych do giełd płodów rolnych.
Szansą mogą być także dofinansowania w ramach ekoschematów lub nowej perspektywy WPR, o ile uda się uwzględnić utylizację odpadów jako element „rolnictwa przyjaznego środowisku”. Na razie jednak – jak to w gospodarce – najpierw trzeba wysiać, by móc zebrać.
Wnioski dla gospodarzy
- Koszty utylizacji odpadów rolniczych rosną – obecnie to nawet 1400–2000 zł za tonę, w zależności od rodzaju odpadu
- Brakuje dostępnych firm odbierających odpady w wielu rejonach kraju, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach
- Programy wsparcia są ograniczone, a procedury skomplikowane i niewystarczająco promowane
- Współpraca lokalna i cyfryzacja usług odpadowych mogą być szansą na obniżenie kosztów i usprawnienie systemu.
Rolnik, który nie ma jak zutylizować folii po sianokiszonkach czy worków po nawozach, staje się mimowolnym aktorem w grze o środowiskową odpowiedzialność. Problem w tym, że stawka rośnie, a reguły gry – wciąż nie są do końca jasne.
źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/sprzeda%C5%BC-wysypisko-%C5%9Bmieci-graty-1846033/
Anna Miller

