Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS) przeprowadziła kontrole w dużych sklepach i hurtowniach. Wyniki okazały się alarmujące – część mięsa oznaczanego jako „polskie” wcale nie pochodziła z naszego kraju.
Co wykazały kontrole?
Podczas sprawdzeń stwierdzono, że:
- w co dziesiątej partii mięsa luzem oznaczonego jako polskie, surowiec faktycznie pochodził z Niemiec, Belgii czy Holandii,
- w szerszej kontroli obejmującej blisko 600 partii, aż jedna czwarta była błędnie oznakowana – wśród nich mięso sprowadzane m.in. z Niemiec, Danii, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii.
Problem z przepisami
Rolnicy zwracają uwagę, że luka w prawie pozwala na takie praktyki. Jeśli mięso zostanie przetworzone w Polsce, może być sprzedawane jako „polskie”, nawet jeśli pochodzi z zagranicy. Organizacje branżowe domagają się zmian w przepisach i wprowadzenia jasnych zasad oznakowania, które dadzą konsumentom pewność, skąd naprawdę pochodzi produkt.
Kary i konsekwencje
Fałszywe oznaczanie żywności traktowane jest jako poważne naruszenie prawa. Firmom grożą kary – od kilku tysięcy złotych do nawet 10% rocznych przychodów. IJHARS zapowiada dalsze kontrole i konsekwentne ściganie nieuczciwych praktyk.
Co dalej?
Rząd zapowiada działania legislacyjne, które mają ukrócić praktykę „udawania” polskich produktów przez zagraniczne towary. Ma to nie tylko chronić konsumentów, ale też zapewnić uczciwą konkurencję polskim rolnikom i przetwórcom.
źródło zdjęcia: pixabay

