W samym środku sezonu letniego, gdy hodowcy drobiu zerkają w przyszłość z nadzieją na stabilizację cen i rynku, nad Wielkopolską ponownie zbierają się czarne chmury. W miejscowości Palędzie Kościelne (pow. gnieźnieński) wykryto kolejne ognisko wysoce zjadliwej grypy ptaków (HPAI). To już 30. przypadek w Polsce w 2025 roku, ale jego lokalizacja i skala każą postawić pytanie: czy polska branża drobiarska znów stanie w ogniu walki o przetrwanie?
Ognisko w epicentrum produkcji
Niepokój budzi nie tylko fakt, że wirus powrócił, ale przede wszystkim to, gdzie uderzył. Palędzie Kościelne leży na terenie jednego z najważniejszych zagłębi drobiarskich w Polsce – regionu o dużym zagęszczeniu ferm, zarówno towarowych, jak i przydomowych. Tym razem ognisko objęło ponad 83 tysiące indyków – zarówno rzeźnych, jak i przeznaczonych do dalszego tuczu. To hodowla przemysłowa, więc potencjalne rozprzestrzenienie się wirusa na sąsiednie gospodarstwa mogłoby wywołać efekt domina, którego skutki trudno przewidzieć.
Szybka reakcja służb, ale ryzyko pozostaje
Powiatowy lekarz weterynarii nie zwlekał – wydano decyzję o likwidacji całego stada, a wokół ogniska ustanowiono strefy zapowietrzoną i zagrożoną. Działania prewencyjne są zgodne z procedurami unijnymi i mają na celu powstrzymanie wirusa, zanim zdąży się wymknąć spod kontroli. Ale przy gęstej siatce ferm i przemieszczaniu się personelu, paszy czy sprzętu nawet najlepsze zabezpieczenia mogą nie wystarczyć.
Grypa ptaków 2025: sezon wyjątkowo trudny
Tegoroczny bilans HPAI pokazuje, że wirus trzyma się kraju uporczywie. Zgłoszono już 30 ognisk, a okres wakacyjny – tradycyjnie mniej intensywny produkcyjnie – wcale nie przyniósł wytchnienia. Eksperci podkreślają, że wyjątkowo sprzyjające warunki pogodowe (duża wilgotność i zmienność temperatur) sprzyjają przetrwaniu i transmisji wirusa. Do tego dochodzą czynniki migracyjne dzikiego ptactwa, które wciąż traktuje gospodarstwa jako niechciany przystanek.
Branża drobiarska na cenzurowanym
Dla polskiego rynku drobiu – jednego z filarów eksportu produktów rolno-spożywczych – każde ognisko grypy ptaków to nie tylko problem sanitarny, ale również handlowy. Kraje importujące reagują często natychmiastowym wstrzymaniem dostaw z zakażonego regionu, a to oznacza realne straty finansowe. W dodatku ceny pasz i energii wciąż utrzymują się na wysokim poziomie, co zwiększa presję kosztową na producentów. Nietrudno o kolejne podcięcie gałęzi, na której siedzi jeden z najnowocześniejszych sektorów rodzimego rolnictwa.
Jak się chronić – podstawowe zasady bioasekuracji
Wobec zagrożenia kluczowe pozostaje przestrzeganie zasad bioasekuracji. Służby weterynaryjne przypominają:
- Należy unikać kontaktu drobiu z dzikim ptactwem
- Obowiązuje zakaz wnoszenia na teren fermy obuwia i odzieży używanej poza nią
- Wskazane są maty dezynfekcyjne i środki higieny w punktach wejścia
- Nie wolno wprowadzać na teren hodowli nieprzebadanych zwierząt
- Każde podejrzenie choroby należy niezwłocznie zgłaszać do PIW
To nie czas na ignorowanie zaleceń. Zakażenie może przynieść straty nie tylko pojedynczemu rolnikowi, ale całemu regionowi – i to na wiele miesięcy.
Wnioski: czujność i współpraca jedynym ratunkiem
Grypa ptaków nie jest już incydentalnym problemem – to zjawisko cykliczne, z którym polskie rolnictwo musi nauczyć się żyć. Ale życie z wirusem nie oznacza rezygnacji z walki. Potrzebna jest czujność, odpowiedzialność i solidarność całego środowiska – od hodowcy po administrację. Tylko wspólne działania mogą powstrzymać kolejne fale strat, które uderzają nie tylko w gospodarstwa, ale i bezpieczeństwo żywnościowe kraju.
źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/kurczaki-ptaki-dr%C3%B3b-kura-zwierz%C4%85t-2522623/
Anna Miller

