Sytuacja na rynku malin wywołuje coraz większe emocje. Polscy plantatorzy alarmują, że skupy oferują za ich owoce coraz niższe stawki – i to mimo faktu, że importowane maliny z Ukrainy czy Mołdawii są… droższe. Rolnicy czują się oszukani i zapowiadają radykalne kroki.
Ceny lecą w dół
Na początku sezonu producenci malin mogli jeszcze mieć nadzieję – stawki w skupach sięgały nawet 13 zł za kilogram owoców najwyższej jakości. Jednak ta dobra passa trwała krótko. Obecnie ceny za owoce na tłoczenie spadły do około 7 zł/kg, a za pierwszą klasę – zaledwie 8 zł/kg. To poziomy, które nie pokrywają nawet kosztów produkcji.
Rolnicy nie kryją frustracji. Wielu z nich liczyło, że po zeszłorocznych protestach sytuacja się poprawi. Zamiast tego, problem się pogłębił.
Import destabilizuje rynek
Duża część winy – zdaniem plantatorów – leży po stronie taniego importu z zagranicy. Ukraińskie maliny kosztują teraz około 9 zł za kilogram, a te z Serbii aż 24 zł. Mimo to, to polscy producenci dostają najmniej.
Rolnicy z województwa lubelskiego, jednego z największych zagłębi malinowych w kraju, mówią wprost: polskie przetwórnie wolą sprowadzać owoce z zagranicy niż kupować od rodzimych dostawców. Efekt? Polskie maliny stają się „towarem drugiej kategorii” we własnym kraju.
Czas na protesty?
Gdy cierpliwość się kończy, zaczynają się działania. Plantatorzy zapowiadają blokady zakładów przetwórczych, jeśli ceny nie wzrosną do minimum 9 zł za kilogram za owoce klasy I. Są zdeterminowani, by walczyć o swoje, nawet jeśli oznacza to powrót na ulice czy pod bramy przetwórni.
Niektórzy nawołują też do ogólnopolskiego protestu w Warszawie – chcą, by rząd w końcu zauważył dramat rolników i poważnie zajął się kwestią niekontrolowanego importu.
Głos z terenu
Krzysztof Chmiel, reprezentujący lubelskich plantatorów, nie owija w bawełnę:
„Od lat słyszymy te same obietnice, ale rzeczywistość się nie zmienia. Jak nie zaczniemy działać, to za rok malin już nie będzie komu zbierać”.
Sytuacja z malinami to kolejny przykład na to, że polscy rolnicy czują się pozostawieni sami sobie. W obliczu rosnących kosztów produkcji i coraz trudniejszych warunków sprzedaży, wielu z nich rozważa likwidację plantacji.
Czy coś jeszcze można uratować? Wiele zależy od najbliższych tygodni – i od tego, czy konsumenci, przetwórnie i politycy usłyszą głos tych, którzy maliny uprawiają, a nie tylko przetwarzają.

