Polski rząd jasno mówi „nie” nowym unijnym przepisom, które miałyby wprowadzić dodatkowe opłaty za ogrzewanie domów i paliwa. Chodzi o system ETS2 – rozszerzenie unijnego mechanizmu opłat za emisję CO₂, które miałoby zacząć obowiązywać od 2027 roku.
Co to jest ETS2?
ETS2 to nowy system, który objąłby m.in. gospodarstwa domowe oraz transport drogowy. Firmy dostarczające paliwa, węgiel czy gaz musiałyby płacić za emisję dwutlenku węgla, co oznaczałoby wzrost cen dla odbiorców końcowych – czyli zwykłych ludzi. Według szacunków litr benzyny mógłby zdrożeć o około 40–50 groszy, a tona węgla nawet o 400 zł.
Polska mówi: nie teraz i nie w tej formie
Polski rząd już wcześniej apelował o przesunięcie wprowadzenia tych przepisów do 2030 roku. Teraz stanowisko jest jeszcze ostrzejsze – rząd całkowicie odrzuca pomysł, twierdząc, że obciąży on finansowo Polaków i uderzy w najbiedniejszych. Wiceminister klimatu Krzysztof Bolesta powiedział wprost, że ETS2 jest niepotrzebny, bo Polska i tak wdraża inne metody ograniczania emisji.
Wspólny front w Europie
Polska nie jest w tej sprawie sama. Wraz z kilkunastoma innymi krajami – m.in. Niemcami, Włochami i Czechami – apeluje do Komisji Europejskiej, by złagodzić przepisy lub odłożyć ich wejście w życie. Proponują m.in. ustalenie maksymalnych cen za uprawnienia do emisji i wydłużenie okresu przejściowego.
Co to oznacza dla Polaków?
Jeśli ETS2 wejdzie w życie bez zmian, ceny paliw i ogrzewania wzrosną – a to może wpłynąć na koszty życia milionów rodzin. Rząd deklaruje, że zrobi wszystko, by do tego nie dopuścić. Rozważane są też formy pomocy dla najbardziej potrzebujących – np. w postaci bonów energetycznych.

