Rynek jabłek w Europie wchodzi w nowy sezon niczym zawodnik na ring – z równym bilansem, ale zupełnie innymi szansami i zagrożeniami w poszczególnych krajach. Choć liczby podawane przez WAPA wskazują, że produkcja jabłek w UE pozostanie na poziomie około 10,5 mln ton, to diabeł – jak zwykle – tkwi w szczegółach.
Produkcja stabilna, ale nierówna
Na papierze wszystko wygląda spokojnie – plonowanie jabłek w Europie niemal identyczne jak rok wcześniej (spadek o zaledwie 0,1%). Jednak w praktyce mamy do czynienia z rozkładem kart, który znacząco zmieni układ sił na rynku. Jedne kraje zbiorą więcej, inne dużo mniej – i to właśnie ta mozaika zadecyduje o cenach.
Zachód Europy: taniej nie znaczy lepiej
Francja, Niemcy, Holandia i Austria szykują się na zbiory bliskie średniej z ostatnich lat. Dla tamtejszych konsumentów to zapowiedź niższych cen, ale dla sadowników – powód do niepokoju. Już teraz w Holandii gruszki kupowane są po stawkach równych kosztom produkcji, a odmiana Elstar sprzedaje się na granicy opłacalności. Taki trend może ograniczyć popyt na jabłka z Polski, zwłaszcza w Niemczech i Czechach, które są dla nas najważniejszymi odbiorcami.
Polska i Wschód: nowe okno możliwości
Na szczęście rynek nie kończy się na zachodnich granicach. Polska ma przed sobą szansę zwiększenia eksportu do Rumunii, Węgier i Ukrainy. Tamtejsza produkcja spadła, a zapotrzebowanie na jabłka będzie rosło wiosną 2026 roku. To okno, przez które polskie jabłko może wejść szerokim strumieniem.
Pogoda – gracz w cieniu
Wiosenne przymrozki zrobiły swoje. Polska, Mołdawia, Ukraina, a także Grecja czy Rumunia – wszędzie tam natura przycięła plony. Najbardziej dramatyczny spadek dotknie Mołdawię (−31,5%), ale i Rumunia (−39,5%) czy Serbia (−26,7%) nie wyjdą z tej zimnej próby bez szwanku. W efekcie cała UE dysponuje mniejszą podażą, co wprost przekłada się na rosnącą presję cenową.
Ceny na historycznym zakręcie
Przy plonach niższych o 7,5% względem średniej z ostatnich lat, jabłka mogą stać się towarem rekordowo drogim. To sytuacja wyjątkowa: pierwszy raz od dawna istnieje realna szansa, że ceny będą rosły nieprzerwanie przez więcej niż dwa sezony. Dla sadowników – prawdziwa złota jesień. Dla konsumentów – gorzki rachunek przy kasie.
Podsumowanie – kto wygra w jabłkowej grze?
Nowy sezon jabłkowy przypomina partię szachów, w której każdy ruch ma znaczenie:
- Produkcja w UE – stabilna, ale z silnymi różnicami regionalnymi.
- Zachód Europy – pełne magazyny i presja cenowa.
- Polska i Wschód – szansa na ekspansję eksportową.
- Pogoda – ograniczone plony i ciaśniejszy rynek.
- Ceny – możliwe historyczne rekordy.
Jedno jest pewne: w sezonie 2025/2026 sadownicy, eksporterzy i konsumenci grają w tę samą grę, ale każdy o inną stawkę.
Cezary Majewski

