W ostatnich tygodniach południowe regiony Ukrainy – Zaporoże, Chersoń i Dniepro – borykają się z jedną z największych plag szarańczy w historii. Inwazje objęły nawet 21 tys. ha upraw w obwodzie zaporoskim. Zniszczona została około jedna trzecia plonów słonecznika na rosyjskich rubieżach.
Wzrost populacji owadów tłumaczony jest skumulowanym wpływem ekstremalnych temperatur, porzuconych pól i zniszczonej zapory w Nowej Kachowce. Jak wskazują ukraińscy eksperci, m.in. Wadym Czajkowski, stworzyło to idealne warunki do rozmnażania szkodników – wojna i ekosystem weszły tu w niszczycielski taniec, którego konsekwencje odczuwają rolnicy.
Pojawiają się naturalni wrogowie – żaby, które żywią się szkodnikami – jednak to wciąż za mało, by zatrzymać inwazję. Kluczowym problemem jest brak dostępu do oprysków lotniczych i środków fitosanitarnych. W efekcie rolnicy tracą plony i środki do życia. Jak informuje Reuters, szarańcza atakuje nie tylko nieużytki, lecz również zboża, warzywa i rośliny oleiste, takie jak kukurydza czy słonecznik.
Polska reaguje
Minister rolnictwa Stefan Krajewski zapowiedział przygotowanie procedur i środków awaryjnych. Jak stwierdził w rozmowie z RMF FM:
– Tak jak w przypadku pryszczycy, musimy być gotowi.
Resort planuje konsultacje między departamentami oraz przygotowanie ram prawnych dla szybkiej reakcji. W grę wchodzą m.in. opryski z użyciem dronów, które dziś nie mają jeszcze formalnych regulacji.
W sytuacji zagrożenia konieczne byłoby wprowadzenie specjalnych przepisów – tak, by gospodarstwa przygraniczne mogły działać natychmiastowo.
Czy szarańcza dotrze do Polski?
Obecnie brak sygnałów, by plaga miała przekroczyć granicę. Klimat oraz struktura gleb dają Polsce pewną przewagę. Jednak Ministerstwo Rolnictwa nie lekceważy zagrożenia.
Przygotowywane są scenariusze awaryjne we współpracy z wojewódzkimi inspektoratami ochrony roślin i samorządami. W planach znajdują się:
- monitoring granic,
- szkolenia dla służb fitosanitarnych,
- tworzenie rejestrów ryzyka.
Wyzwania i potrzeby
Najważniejsze trudności to:
- Luki prawne – obecnie brak przepisów pozwalających szybko uruchomić opryski dronowe.
- Niedobór insektycydów – konieczność budowy zapasów chemicznych oraz planów ich dystrybucji.
- Edukacja rolników – Polska nie może powtórzyć błędów Ukrainy, gdzie brak informacji doprowadził do poważnych strat.
- Zmiany klimatyczne – ocieplenie sprzyja migracji szkodników, co zwiększa ryzyko podobnych kryzysów w przyszłości.
Nowa gotowość na nową wiosnę?
Choć dziś plaga pozostaje za granicą, resort rolnictwa przygotowuje się na ewentualne pogorszenie sytuacji. Budowany jest nowy model reagowania – od prewencji, przez prawo, po magazyny środków ochrony roślin.
Jak mówi stare przysłowie: „Kto ostrzy kosę za późno, ścina sobie palce”. Dlatego Polska nie czeka na katastrofę, lecz działa zawczasu – by w razie zagrożenia żaden hektar nie poszedł na marne.
źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/konik-polny-przep%C5%82ywowa-szara%C5%84cza-67564/
Cezary Majewski

