W rolnictwie nie wszystko da się przewidzieć – czasem wystarczy moment nieuwagi, by codzienna praca przerodziła się w dramat. Do takiej tragedii doszło w powiecie ostrowskim w Wielkopolsce, gdzie podczas rozładunku zboża zginął 45-letni mężczyzna. Okoliczności zdarzenia są porażająco proste – i właśnie dlatego tak niebezpieczne.
Zdarzenie miało miejsce 17 lipca 2025 r. we wsi Huta. Mężczyzna rozładowywał zboże z samochodu ciężarowego, gdy doszło do zasypania. Śledczy podejrzewają, że rolnik wszedł na skrzynię ładunkową, by skontrolować stan ładunku. W pewnym momencie stracił równowagę lub zapadł się w masie zbożowej, a napływające ziarno przygniotło go z taką siłą, że nie zdołał się wydostać. Służby ratownicze wezwano natychmiast, ale życia 45-latka nie udało się uratować.
To kolejny w tym roku wypadek śmiertelny związany z pracami przeładunkowymi. Rolnicy często pracują w pojedynkę, bez zabezpieczeń, bez asekuracji – bo przecież „to tylko chwila”, „przecież zawsze tak robię”. Ale w silosie, przy rozładunku, przy ślimaku zbożowym – sekundy decydują o życiu.
Zboże może działać jak ruchome piaski: kiedy się rusza, wciąga z ogromną siłą. Gdy noga się zapadnie – masa działa niczym lejek, zasysając coraz głębiej. Dla osoby, która wpadnie do wnętrza, liczy się każda sekunda, a możliwość samodzielnego wydostania się jest niemal zerowa.
Inspekcja pracy i strażacy przypominają: nawet rutynowe czynności mogą być śmiertelne. Praca w gospodarstwie wymaga nie tylko siły i doświadczenia, ale i rozwagi. Szczególnie przy rozładunku zbóż, gdzie zagrożenia bywają bagatelizowane. Warto zabezpieczyć strefy pracy, korzystać z asekuracji, a przede wszystkim – nie pracować samemu.
Dla rodziny 45-latka ta tragedia oznacza nieodwracalną stratę. Dla innych rolników – bolesne przypomnienie, że żniwa to nie tylko czas wzmożonego wysiłku, ale i szczególnej ostrożności. Niech to dramatyczne zdarzenie stanie się przestrogą: przy rozładunku zbóż nie ma miejsca na improwizację.
Justyna Walewska

