Unia Europejska jest o krok od podpisania porozumienia handlowego z krajami Mercosur. Eksperci, rolnicy i ekonomiści nie mają jednak wątpliwości – jeśli dokument zostanie ratyfikowany w obecnym kształcie, najbardziej ucierpi sektor rolno‑spożywczy. Polska i Francja próbują zbudować blokującą większość w Radzie UE. Czy to wystarczy, by powstrzymać umowę, którą Tomasz Wróblewski określa mianem „samobójczego paktu”?
Czego dotyczy porozumienie?
Za kulisami jednego z największych porozumień handlowych ostatnich lat kryją się nie tylko liczby, ale też emocje, lęki i zgrzyty na linii Bruksela–prowincja. Unia Europejska i Mercosur właśnie dogadały się co do zniesienia ceł na ponad 90% wymienianych towarów. Wśród nich są m.in.:
- 99 000 ton wołowiny,
- 180 000 ton drobiu,
- 190 000 ton cukru rocznie.
Brzmi jak klasyczna wygrana-win: więcej wymiany, mniej biurokracji. Ale czy na pewno? Chociaż Komisja Europejska przedstawia porozumienie jako szansę na dywersyfikację handlu i wzmocnienie europejskiej pozycji wobec USA i Chin, to rolnicy w całej UE ostrzegają: skutki mogą być dramatyczne.
Rolnicy kontra liberalizacja rynku
Polscy rolnicy, podobnie jak ich koledzy z Francji, Niemiec czy Irlandii, alarmują: porozumienie umożliwi napływ tańszej żywności produkowanej według mniej restrykcyjnych norm niż te obowiązujące w Unii. Brak równych zasad gry oznacza nie tylko ryzyko utraty dochodów, ale też destabilizację rynku i presję na rezygnację z ambitnych celów środowiskowych.
Tomasz Wróblewski z Warsaw Enterprise Institute mówi wprost:
– Tworzymy samobójczy pakt, w którym rozwój europejskiego rolnictwa będzie sztucznie ograniczany. W zamian otrzymamy tanią żywność wątpliwej jakości i uzależnienie od importu spoza UE.
Polska i Francja próbują zatrzymać negocjacje
W lipcu 2025 roku minister rolnictwa Stefan Krajewski zadeklarował, że Polska nie poprze umowy w obecnym kształcie. Wspólnie z Francją zapowiedział budowę tzw. blokującej mniejszości w Radzie UE. Oba państwa domagają się:
- wprowadzenia klauzul ochronnych dla wrażliwych sektorów,
- skutecznego monitorowania warunków produkcji w krajach Mercosur,
- zapisów gwarantujących równe standardy środowiskowe i sanitarne.
Polska Rada ds. Rolnictwa ostrzega, że umowa może doprowadzić do „uzależnienia Europy od importu żywności” – a to, w świetle ostatnich kryzysów, poważne zagrożenie dla suwerenności żywnościowej.
Zielony Ład z importowaną deforestacją?
Choć porozumienie handlowe UE–Mercosur miało otwierać nowe możliwości gospodarcze, coraz więcej głosów wskazuje, że otwiera również… puszkę Pandory. Organizacje ekologiczne alarmują: w dokumencie brakuje narzędzi do sprawdzania, skąd pochodzą sprowadzane produkty. Efekt? Na talerzach Europejczyków mogą wylądować towary, które przyczyniły się do wycinki amazońskich lasów deszczowych. Wprost pod prąd unijnej polityce klimatycznej.
W odpowiedzi Francja i Polska nie zostają bierne. Domagają się od Komisji Europejskiej konkretnych zabezpieczeń: sankcji za łamanie zobowiązań środowiskowych, możliwości zawieszania importu w sytuacjach kryzysowych oraz wprowadzenia systemu identyfikowalności, który pozwoli śledzić, co naprawdę trafia do europejskich magazynów i kuchni.
Co dalej?
Porozumienie musi zostać ratyfikowane przez Parlament Europejski i wszystkie państwa członkowskie UE. W praktyce każda stolica może je zablokować. Polska deklaruje, że zrobi to, jeśli dokument nie zostanie zmieniony.
Eksperci przypominają jednak, że presja polityczna i interesy dużych koncernów mogą przeważyć nad głosem rolników. W grze są bowiem nie tylko mięso i cukier, ale też kwestie geopolityczne, eksport technologii i dostęp do surowców.
Czy Europa postawi na sprawiedliwy handel i bezpieczeństwo żywnościowe, czy ulegnie naciskom globalizacji?

