Jeszcze do niedawna kukurydza w gospodarstwie kojarzyła się przede wszystkim z paszą dla bydła mlecznego i trzody. Dziś jej rola rośnie – obok żywienia zwierząt staje się jednym z filarów zielonej transformacji wsi. Z kiszonki kukurydzianej można uzyskać metan, który zasila agregaty w biogazowniach rolniczych. To energia elektryczna, ciepło, a także cenny digestat – naturalny nawóz, zamykający obieg materii w gospodarstwie.
Ile biogazu z hektara?
Z jednego hektara kukurydzy można uzyskać średnio od 6 do 8 tys. m³ biogazu, co odpowiada około 12–15 MWh energii elektrycznej. W przeliczeniu na wartość rynkową, przy obecnych stawkach sprzedaży energii, daje to 4–6 tys. zł przychodu z hektara. Warto dodać, że przychód ze sprzedaży kiszonki jako paszy to często połowa tej kwoty. Nic dziwnego, że wielu rolników zaczyna myśleć o kukurydzy nie tylko jako „chlebie dla krów”, ale i o surowcu energetycznym.
Koszty inwestycji i wsparcie
Biogazownia to jednak nie kapusta kiszona, którą można zrobić w każdej beczce. Inwestycja wymaga nakładów – instalacja o mocy 0,5 MW to wydatek rzędu 10–15 mln zł. Szansą są fundusze unijne oraz krajowe programy wsparcia dla OZE. Wspólna Polityka Rolna oraz Krajowy Plan Odbudowy przewidują mechanizmy, które mogą obniżyć koszty budowy i zapewnić opłacalność przedsięwzięcia.
Warto też pamiętać, że Unia Europejska stawia na rozwój biogospodarki – a rolnik produkujący energię z biomasy wpisuje się idealnie w te strategie.
Co oprócz pieniędzy?
Zielona energia z kukurydzy to nie tylko zysk w złotówkach. Biogazownia daje:
- własne źródło prądu i ciepła dla gospodarstwa (niższe rachunki),
- możliwość sprzedaży nadwyżki energii do sieci,
- wykorzystanie obornika i gnojowicy jako wsadu, co ogranicza problem z nawozami naturalnymi,
- produkcję pofermentu – naturalnego nawozu poprawiającego strukturę gleby,
- redukcję emisji metanu do atmosfery i wkład w walkę ze zmianami klimatu.
Ryzyka i wyzwania
Nie ma jednak róży bez kolców. Największe bariery to wysokie koszty wejścia, długi okres zwrotu inwestycji (8–12 lat) oraz skomplikowane procedury administracyjne. Problemem bywa też społeczna akceptacja – obawy o zapachy czy intensyfikację ruchu ciężarówek dowożących kiszonkę. Do tego dochodzi konieczność zapewnienia stabilnej bazy surowcowej – biogazownia musi pracować cały rok, a nie tylko „po żniwach”.
Czy to się opłaca?
Odpowiedź zależy od skali gospodarstwa i dostępu do surowców. Dla dużych gospodarstw powyżej 200 ha, które produkują setki ton kiszonki i mają dostęp do obornika, inwestycja w biogazownię staje się coraz bardziej realna. Dla mniejszych – lepszym rozwiązaniem mogą być spółdzielnie energetyczne lub wspólne instalacje, gdzie koszty i zyski są dzielone między kilku rolników. W każdym przypadku kukurydza, która jeszcze niedawno była jedynie „królową pasz”, dziś staje się też królową energii.
źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/kukurydza-s%C5%82odka-kukurydza-warzywo-8028831/
Cezary Majewski

