Polski rynek warzyw jest obecnie zalewany tanim towarem z zagranicy, co stawia rodzimych producentów w niezwykle trudnej sytuacji. Marcin Wroński, działacz rolniczy z kujawsko-pomorskiego, ostrzega, że jeśli nic się nie zmieni, rolnicy mogą być zmuszeni… wyrzucać marchew na pole lub do rowu, bo sprzedaż nie pokrywa nawet kosztów zbioru.
Rekordowy napływ zagranicznych warzyw
W pierwszych miesiącach 2025 roku import osiągnął niespotykany dotąd poziom:
- Marchew – około 58 tys. ton, głównie z Holandii, Włoch, Białorusi i Rosji.
- Kapusta – ponad 23 tys. ton z Macedonii Północnej, Niemiec i Albanii.
- Ziemniaki – przeszło 165 tys. ton z Niemiec, Holandii i Francji.
- Cebula – około 86 tys. ton sprowadzona głównie z Niemiec, Holandii i Belgii.
Tak duża podaż tanich warzyw z zewnątrz wywołała gwałtowny spadek cen w skupach. Za kilogram ziemniaków rolnicy dostają niekiedy mniej niż 40 groszy, a za cebulę nawet 15-20 groszy – stawki, które nie pozwalają pokryć kosztów produkcji.
Nieopłacalna produkcja
Przy tak niskich cenach wielu gospodarzy rezygnuje ze sprzedaży, bo samo zebranie i transport plonów generuje większe wydatki niż ewentualny zysk. – Rolnicy stają przed wyborem: ponieść stratę albo wyrzucić towar — mówi Wroński.
Postulaty rolników
Producenci oczekują szybkiej reakcji władz. Wskazują na potrzebę:
- skuteczniejszych kontroli i wyraźnego oznaczania kraju pochodzenia warzyw,
- mechanizmów ograniczających nadmierny import,
- programów wsparcia i stabilizacji cen, które pomogłyby przetrwać sezon.
Co dalej?
Eksperci ostrzegają, że jeśli nie zostaną podjęte zdecydowane działania, polskie warzywnictwo może ponieść trwałe straty. Rolnicy apelują, by rząd chronił lokalną produkcję, zanim krajowe warzywa znikną z rynku.
źródło zdjęcia: pexels

